środa, 27 marca 2013

Spójrz


Spójrz...
... kobieta z dzieckiem na spacerze. Idą nieśpiesznie, zmierzając przed siebie, zmierzając w stronę słońca, podążając dróżką odśnieżoną przez służby miejskie. Dziewczynka wskazuje palcem, skrytym w grubej wełnianej rękawiczce. Kobieta obserwuje świat, odkrywany przez swoją córkę. To słońce. To niebo, błękitne niebo. To ptaki, gołębie. To chmury, białe obłoki nadziei i szczęścia, układające się w dziwaczne kształty, formowane przez wiatr. To zegar na wieży odmierza czas, zakreślając okręgi życia. To śnieg, biały puch, białe kryształy, migoczące w promieniach słonecznych, tworzące dróżkę do ludzkiego piękna. To drzewa trwają uśpione, czekając na wiosnę, na pąki, kwiaty, liście i owoce. To śmiech, to ludzie pozwalają sobie na głośny śmiech, dźwięk beztroski i nowych znajomości, miłości i tęsknoty. To sople lodu i ich krople, uciekające z tego świata, uciekające od słońca. To wiosna skryta pod śniegiem czeka, aż wygra bój, aż puści ostatni lód, aż nastanie nowy dzień i stanie się cud, i zakwitnie klomb, zakwitną łąki pełne kwiatów.
Spójrz...
... dwóch brudnych mężczyzn i brudna kobieta. W brudnych kurtkach, swetrach, bluzach, czapkach, spodniach i umorusanych butach. O brudnych twarzach, włosach, dłoniach i paznokciach. Idą wtuleni w brudnych się, trzymając w brudnej dłoni plastikową butelkę, w której trwa różowy sztorm. Fale rozbijają się o brzegi plastikowych skał i klifów, siejąc popłoch wśród żywych kultur bakterii. Nic nie mówią. Milczą i charczą. Ostrożnie obserwują świat, brudząc go swymi zabrudzonymi oczyma, dotykając go swymi lepkimi źrenicami, zostawiając ślady zabrudzonej poświaty. Oni szukają. Ktoś musi mieć papierosa. Ktoś musi ich poczęstować brudnym powietrzem. Ktoś musi ich przywrócić do życia. Gdzieś musi być szanowny pan bądź pani, gdzieś musi być zbawiciel chwili, gdzieś musi być ktoś. Nikt brudnej trójcy nie widzi, nikt w nią nie wierzy.
Spójrz...
... ostatni liść. Tylko on przetrwał zimę, tylko on śniegu i mrozu nie ulągł się. Żaden z jego braci i sióstr nie dał rady, wszyscy zniknęli już, porwani przez wiatr. Nikogo nie ma, jest tylko on. Ostrożnie spogląda na świat, wystawiając swoją główkę ponad grubą warstwę białego puchu. Niczego nie poznaje. Wszystko wydaje się obce, nieznane, takie dziwne. Takie białe. Takie wilgotne i mroźne. Nie ma zieleni. Słońce jakieś inne, zimne. Brak kwiatów, brak purpury i czerwieni, szkarłatu i karmazynu. Gdzie wiewiórki? Gdzie podziały się orzechy i kasztany? A motyle? Gdzie poleciały motyle? Ich skrzydła, fruwające kokardki, gdzie, no gdzie i one się zapodziały? Może się zgubiły? Tak! One na pewno zgubiły się, zgubiły świat, zagubiły się gdzieś... gdzieś gdzie jest pięknie. Poczekam. Ja poczekam na nie, poczekam na wszystko czego brak, co znam, za czym tęsknie. Poczekam, w końcu mam czas.
Spójrz...
... to znowu oni. Chłopak i dziewczyna. Żadnemu z nich się nie śpieszy. Rozmawiają, a co jakiś czas, pozwalają sobie na śmiech. Młodzi uśmiechają się, dzisiejszego dnia nikt, ani tym bardziej nic, nie jest w stanie wyprowadzić ich z równowagi. Świat czuje się zazdrosny. Świat też tak chce. Świat pragnie śpiewać, tańczyć i żyć. Świat musi nosić brzemię, ciężary ludzkich trosk. Telefon dzwoni. Chłopka mówi: „to nic”. Dziewczyna uśmiecha i dziwi się. Cieszy się, że jest ważniejsza niż świat, niż nowa technologia. Podróż trwa. Mimo upływu lat, mimo gestów i słów, mimo uczuć i emocji podróż... ucieczka trwa.
Spójrz...
... ptaki. Mnóstwo ptaków na tle błękitnego nieba. To wrony, to kruki, to gołębie, to wróble, to jaskółki, to wolność, o którą tak zazdrosny jest człowiek. Tam na górze, tam na górze świat wygląda inaczej. Nie widać brudu, nie słychać słów. Tam wieje wiatr, tam powietrze wydaje się być. Tam jest lepiej, bo tam nie ma nas. Nie ma nas cały czas. Jesteśmy na chwilę, jesteśmy na czas podróży. Ptaki i marzenia.
Spójrz...
... płatki czerwonych róż. Płatki czerwonej róży oblepione przez śnieg. Obok nich zielona łodyga i jej oręż, i jej broń, która nie sprostała bitwie, ginąc w białej krainie zapomnienia, cichego odtrącenia. Zwiędły kwiat, zwiędłe liście i płatki czerwonej róży, i tańczące na nich promienie słońca w kroplach topniejącego śniegu. Czerwień umarła, został cień minionego uczucia, pozostał popiół gorącej emocji. Może ktoś uronił łzę? Może ktoś ugasił płomień, pozostawiając bezwonny i niedostrzegalny żar? Bajka prysła. Baśń już się nie pisze. Pozostała tęsknota, pozostał nikczemny żal, pozostała ona i on, pani i pan, i przeszły czas.
Spójrz...
... paragon. Lista zakupów, lista potrzeb chwili, dnia, tygodnia. Słodycze dwa. Napój jeden. Pieczywo raz. Owoce trzy. Warzywa trzy. Piętnaście złotych. I groszy trzydzieści pięć.
Spójrz...
... rozbita butelka, a obok niej rozbite sny.
Spójrz...
... przebiśniegi i śnieg, i słońce, i łabędzi śpiew.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz