Byli młodzi.
Latać pragnęli.
Nie ważne gdzie. Choćby na koniec świata.
Znasz może drogę?
Oni nie znali. Nie szukali jej. Chwili pozwolili się omotać. Zauroczyć. Zakochać. Dali sobie szansę, a nawet możliwość, aby zapomnieć. Wymazać. Zakopać głęboko pod ziemią czas. Niech stanie. Sczeźnie. Zatrzyma się. Pozwoli nie bacząc na rzeczywistość odpłynąć, zanurzyć się w błękitnym oceanie emocij. Podziwiać jej barwy, rozprzestrzeniające z każdą ulatującą sekundą, we wszystkich kierunkach. Atakujące przeszłość, teraźniejszość i już powoli farbującą, tak odległą, czekającą na nas za kolejnym krokiem, przyszłość.
Człowiek. Za zakrętu pojawia się persona non grata. Niechciana. Niepożądana. Sprawia, że swobodny lot, szybowanie wśród różowych delfinów przemierzających nieskończoność, zawieszoną na nieboskłonie wśród chmur, staje się niemożliwe. Ludzie. Wszystko psują. Niechcąco. Wybaczą im, lecz na razie, pragną dobiec na koniec świata. Przedstawiciel rodu ludzkiego przechodzi koło nich. Spogląda ostrożnie w ich kierunku, tak aby nie wyczuli świdrującego, badającego, a nawet macającego ich spojrzenia. Odchodzi.
Oni uśmiechają się.
Patrzą sobie w oczy.
- Coś nie tak? – pyta Ona.
- Nie – odpowiada – tylko patrzę, podziwiam. Się zapominam.
Muśniecie ust. Delikatny pocałunek, jaki staje się bramą. Wrotami prowadzącymi na szlak, którym wcześniej podążali. Wracają.
Ponownie lecą. Unoszą się.
Mijają światy. Stworzenia uciekające do krain zaklętych, magicznych, ukrytych. Schowanych przed człowieczym grzechem. Piętno jego marnej i skażonej myślami egzystencji tam nie dotrze.
Oni nie oglądają się za siebie. Nie liczy się to co było. Zostało za ich plecami. Niech tam trwa, istnieje. Tylko żeby milczało, znać o sobie w większym stopniu nie dawało. W ogóle nie zaprzątało myśli, jakie w tym oto momencie uwolniły się. Opuściły ciała wraz z duszami. Pragnąc całkowitego zapomnienia. Zniknięcia.
Tak wysoko jeszcze nie był nikt, od setek lat. Ludzie zapomnieli, ogłuchli na wołania ułamku chwili. Zagłuszając emocije, nie dajemy sobie okazji podróży jaką mamy okazję przeżyć, wyruszając dosłownie z każdego miejsca na ziemi. Niech początkiem zostanie dziś polanka, ta przez słońca nagrzana. Jutro magiczna sala, znajdująca się tuż obok pałacu. Następnie wsiądziemy do pociągu, drewnianego, tęczowego. Odlecimy. Zabierze nas w podróż, uniesie ponad ziemią, niebem, drogą mleczną. Zawiedzie nas do części kosmosu jeszcze nie odkrytych, gdzie ludzkie tchnienie nie miało okazji przebywać. Tak myślą nieliczni. Zaliczasz się do nich?
Oni tylko się uśmiechają.
On co jakiś czas, oddycha nią. Zaciąga się. Kładzie swoją twarz na jej ramieniu, poczym bierze głęboki oddech. Nie chce go wypuścić, do momentu gdy każdy enzym jaki jest zawarty w jej zapachu nie rozejdzie się po całym ciele. Nadając mu nową wewnętrzna formę. Sprawiając, iż w głowie powstanie wielki bal, w którym myśli połączą się w pary, urządzając przyjęcie. Tańczą. Przytulają się. Białe obłoki, przeźroczyste. Szaleją. Żyją. Wolnością się żywią.
Ona również, zaciąga się. Sprawia jej to przyjemność. Kolejna możliwość zapomnienia. Zatopienia się w…
- Przytul mnie – rzecze Ona – ale tak mocno…
On przytula. Obejmują ją delikatnie, aby złączyć się w gorącym, pełnym emocij zbliżeniu. Gdyby tylko czas pozwolił, nigdy nie wypuściłby jej. Mógłby tak zamrzeć. Zostać oplecionym żywokrystem, stać się kolejną kolumną w Katedrze. Zapaść się w wieczność. Gdyby tylko Ona wyraziła zgodę…
Tkwili tak, wtuleni w siebie, oddychając tym samym powietrzem, gdzieś ponad rzeczywistością, światem materii. Tylko Oni. Samotni, zapomniani. Spełnieni.
Dotarli na koniec świata. Nic ich otaczało. Piękne Nic. Olśniewające, odbierające słowa, chcące się wydostać spomiędzy ust. Na przestrzeń. Nic posiadało barwy szczęśliwe. Zaklęte w tło. z prawej, lewej strony, przed i za, pod i nad nimi paleta kolorów dawała o sobie znać. Istniało tylko Nic, i nic po za tym.
Czym w takim razie było to Nic?
Szczęściem. Chwilą emanującą wiecznością. Zatrzymanym czasem. Uśmiechem. Emociją…
Jadący samochód wyrwał ich z krainy końca świata. Głosy ludzi rozmawiających o przyziemnych sprawach przywróciły im świadomość, jaka jeszcze kilka ułamków chwili wcześniej znajdowała się na drodze wiodącej do zapomnienia. Ponownie stali przed dezerojeden.
Rozglądnęli się.
Uśmiechnęli, też.
- Ah.. ci ludzie – powiedziała Ona, po czym spojrzała na niego – Wracamy?
Pokiwał głową, zgadzając się.
Muśniecie ust. Delikatny pocałunek, jaki staje się bramą. Wrotami prowadzącymi na szlak, jakim wcześniej podążali. Wracają…
…choćby na kilka sekund. Zaryzykują. Niekontrolowane zagubienie za pomocą emocij czas zacząć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz