wtorek, 24 maja 2011

Krytykopis


1.            Sala samobójców, Jan Komasa

Niewątpliwie mamy do czynienia z fenomenem. Filmem, który potrafił przyciągnąć do sal kinowych tysiące młodych ludzi, jacy z zainteresowaniem śledzą losy głównego bohatera. Najbardziej pożądana, jaki i też oczekiwana produkcja polskiej kinematografii, od powstania Wojny polsko-ruskiej Xawerego Żuławskiego, szokuje i zadziwia widza. Łamie temat tabu współczesnego świata, pokazując go w dość interesujący sposób.
Osiemnastoletni Dominik. Uczeń trzeciej klasy, jednego z najbardziej prestiżowych liceum. Pochodzący z bogatej rodziny. Lubiany w towarzystwie swoich rówieśników. Uprawiający judo. Szczęście nie opuszcza go choćby na jeden krok, oczywiście do pewnego momentu. W jednej chwili cały dotychczasowy świat, jaki wykreował sobie przez dany okres czasu, runie głęboko w przepaść. Koledzy ze szkoły odwrócą się do niego plecami, a on zostanie zaproszony do całkowicie innej/odmiennej rzeczywistości. Prawa fizyki są tam nietolerowanie, wręcz zakazane. Nie istnieją żadne granice. Każdy może być kim tylko zechce, stworzyć maskę/złudną twarz za pomocą systemu zero-jedynkowego. Brak tam jedynie kontaktu fizycznego, lecz zawsze pozostają komunikatory internetowe, żeby spróbować przynajmniej poznać twarz anonimowego gracza. Tego typu miejsca są niebezpieczne, o czym przekonuje się główny bohater. Uzależnia się. Nie od rzeczywistości stworzonej przez informatyków – współczesnych kreatorów nowoczesnej idei, tylko od osoby. Dziewczyny imieniem Sylwia, jaka posiada jedno marzenie, pragnie śmierci. Nie potrafi dostrzec pozytywnych rzeczy wokół siebie; nie potrafi funkcjonować w realnym świecie twierdząc, iż należy być terrorystą, ludzie powinni się nas obawiać. Słuchając jej rad, Dominik odcina się od świata, stwarzając na samym początku pozory problemów psychicznych/emocjonalnych, aby rodzice zaakceptowali izolację swego syna, które następnie przejmują nad nim kontrolę. Bezradność najbliższych osób, odwrócenie/zapomnienie przez kolegów, doprowadza do kolejnych interesujących zwrotów akcji, kryjących się w przykrych zdarzeniach czyli niezrozumieniu i braku akceptacji.
Sala samobójców  jest filmem, który potrafi zaskoczyć, pozytywnie. Zasługą tego jest m.in. dobry montaż, odpowiedni dobór utworów muzycznych, przewijających się przez cały film i interesujące zdjęcia Radosława Ładczuka. Scenariusz autorstwa Jana Komasy, można by natomiast poddać kilku gruntownym renowacjom, wycinając niektóre początkowe oraz końcowe sceny, zastępując je innymi, aby ukazać z jeszcze większą precyzja siłę emocji, przewijających się przez cały film.
Jakub Gierszał wyróżnia się na tle pozostałych młodych aktorów. Posiada on oczywiście kilka słabych momentów, lecz przez większą część czasu prezentuje się dobrze. Roma Gąsiorowska, czyli filmowa tajemnicza Sylwia, zachwyca jedynie podczas konwersacji prowadzonych za pomocą komunikatora internetowego. W dubbingu, w przeciwieństwie do swego partnera filmowego, wypada mizernie. Pozostali młodzi odtwórcy ról, grają nierówno, wręcz słabo. Wyjątkiem jest Bartosz Gelner  występujący jako Alexander, który chociaż nie grzeszy profesjonalizmem, to jednak miło spogląda się na jego grę.
Animacja jest kolejnym elementem, który zaskakuje. W bardzo ciekawy sposób zostaje nam pokazany wirtualny świat. Oglądając go, człowiek aż sam pragnie się zanurzyć w jego czeluściach, aby stanąć pod gorejącym drzewem, zeskoczyć z wieżowca i lecieć nad ulicami, pomiędzy wysokimi budynkami goniąc uciekającą chwilę. Dubbing jest poprawny. Mateusz Kościukiewicz, podkładający głos pod Jaspera, wypada najlepiej z całego grona mówców (obok Jakuba Gierszała). Podobać się może także, sposób ukazania komunikacji tekstowej za pomocą internetu.
Bez wątpienia, ten film był potrzebny polskiej kinematografii. Zwraca uwagę na aktualne problem/dylematy młodych ludzi. Powtórzę po raz kolejny, iż brakuje w nim kilku scen, które wystawiłyby emocje widza na większą próbę, dostarczając mu ogromną ilość przemyśleń. Produkcja warta zobaczenia. W końcu nie wiadomo, kiedy ponownie będziemy mieli okazję ujrzeć polską w miarę dobrą produkcję, posiadającą własną wewnętrzną energię, aby obronić się w morzu mało ambitnych komedii romantycznych i kryminalnych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz