sobota, 16 kwietnia 2011

Krótki tekst o miłości.


Leży samotna. Pani.
Łąka pełna kwiatów, trawy kołyszącej się do nut wiatru.
Marzy, szybuje, lata. Po oblanych bielą obłokach skacze. Raz w prawo, raz w lewo. Skacze.
Kocha.
Zakochała się. To było pięć dni temu. Spojrzała i wystarczyło. Serce oszalało, zabiło i wybiło odcisk na duszy. Boli, łaskocze, swędzi. Rusza się samoistnie.
Pragnie jej. Miłość bez pozwolenia. Ta najpiękniejsza, najczystsza. Rozwija się pod wpływem ułamka sekundy. Człowiek tylko dzięki chwili wie, czego tak naprawdę potrzebuje, kogo kocha. Racjo wszystko niszczy, utrudnia, zabija romantyczność tworząc schematyczna grę. Grę strategiczną.
Jedno spojrzenie, jedno zaciągniecie się zapachem tej danej osoby i zło siedzące w nas znika. Zmierzamy w kierunku słońca. Żagle na maszt, płyniemy po świat. Zdobyć go, okiełznać wiatr i żyć. Oddychać.
Zakochała się. Ziarno strachu rozwija się tuż koło serca. Bała się emocij, której uciec nikt nie zdoła. Złapana została na gorącym uczynku, jak purpurowej miłości okiełznać się dała.
Teraz myśli. Co począć, co zrobić.
Powiedzieć, dać znak. Zamilknąć, odejść w cień.
Znikanie jej największym jest talentem. Nie potrafi rozmawiać, słuchanie jej przeznaczeniem. Nie patrz na nią tak źle, nie mruż oczu. Ona kocha, zagubiła się. Się stało.

Nieszczęśliwa miłość?
Piękną miłość.
- Co robić mam… – mówi, trzymając błękitną niezapominajkę – Co zrobić powinnam… Przyznać się do błędu, do nieroztropnego serca. Ono samo, bez zachęty, bez impulsu zdecydowało. Drogę za mnie wybrało. Nie pragnęłam. Nie, nigdy… no może jednak, pragnęłam, lecz nie teraz, nie on, nie to miejsce, nie ten czas. Wiem, no dobrze wiem. To nie bajka, tylko jak ono się zwie… życie, tak, życie rozkazuje, przydziela drogi, pokazuje i kieruje na złą ścieżkę. Nie, przepraszam, to serce. Przepraszam za serce. Mam tylko jedno, takie trafiło się dziwne, szalone, bojaźliwe. Boję się. Nie chcę kochać, za wczas na miłości. Emocije, poczekajcie. Proszę, błagam, nie deptajcie mych myśli. Tylko przez chwilę wiemy czego pragniemy,  później zaczyna działać mózg. Mój już działa. Nakazuje mi nic nie robienie, leżenie i się gapienie jak, no jak ucieka mi życie, upływa pośród gromady chmur. Tego pragnę, tego chcę? Nie! – krzyknęła – Nie! Chwilo, o chwilo daj mi odwagę, daj mi chęci i powagę, grację, uśmiech i... Zabij nieśmiałość, niech wstyd sczeźnie, zgnije, rozpadnie się na miliony kawałeczków. Bum! – zaśmiała się – Radość przeplatana ze smutkiem. Smutek przeplatany z radością. Ja zagubiona w lesie białych drzew stoję. Białe liście, ściółka i pnie. Biel otacza mnie. I tam ja, taka sama, sama samotna. Chwilo pchnij mnie, otwórz usta, daj wyznać prawdę. Daj odwagę bym podeszła, nie stchórzyła, bym radosna powiedziała, dała mu znak. Tak, kocham cię. Ja poczekam, tylko daj znak sygnał, że me czekanie nie prowadzi do uschnięcia mnie, do śmierci nijakiej. Słowo rzeknij, proszę, rzeknij. Nie wstydź się. Ja naprawdę, kocham cię. Śmiejesz się, widzę, to. Gardzisz mną. Gardź, lecz wiedz ja nie zmieniam zdania, ja powiedziałam co czuję, i ja z tym umrę. Cieszysz się? Może nigdy nie będziemy razem, może nie przytulisz mnie, nie pocałujesz, nie szepniesz nic a nic do ucha, lecz ja… no ja kocham cię…
- Ja też, kocham cię…
 Oznajmił Pan, jaki usiadł tuz obok Pani na zielonej trawie, przed kilkoma sekundami minionej chwili.
- Kocham cię chwilą, a chwila to życie –oznajmił i zamilkli na wieczność. Obrócili się w pył. Poszybowali wraz z podmuchem wiatru do celów nieznanych.
Niezapominajka tylko po nich pozostała.

Bywa tak, że się zakochujemy. Boimy się chwili. Obawiamy się własnych decyzji. Bywa tak, że ryzykujemy i poznajemy prawdę, poznajemy samych się. Chwilo, o chwilo, daj mi siłę i wiarę, daj mi odwagę abym posłuchała cię. Weź me życie, weź czas, tylko daj mi choć jeden argument aby zrobić krok w przód. Dziękuję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz