sobota, 16 kwietnia 2011

Krótki tekst o zabijaniu.


Noc tańczących gwiazd, księżyca co lśni dla ochłody dusz.
Była para. Ona i on. Splecione ciała kochanków, stworzonych na mocy zakazów.
Poznała ich praca. Połączyła chęć przygody. Grzech zrodziło pożądanie.
On prezes firmy handlowej. Żonaty od pięciu lat. Córka roczek skończyła w maju. Żona szczerze zakochana, dusze diabłu by sprzedała, aby tylko być i trwać, do końca swego istnienia z nim, zdrajcą i zabójcą.
Ona młoda. Sekretarka. Samotna. Materialistka.

Hotelowy pokój. Łóżko zaścielone nagimi ciałami, których psyche uwolnione od trosk szybowały w przestworzach, dostarczając nirwany. Brak myślenia, zastąpiły je oddechy. Nierównomierne, szczere, troskliwe. Pragnące cielesności, nie emocij.
- Kocham cię.
Powiedziała, a później szczytowała.
Koniec.
Leżą, wtulenie w siebie. Radośni, pogodni, pełni grzechu i patosu.
- Kocham cię.
Szepcze do ucha Ona.
Źrenice otwierają się. On szaleje, serce wali mocniej. Zdziwienie, okazane lekkim niepewnym uśmiechem. Kocha mnie, myśli, co ona mówi, do kogo te słowa mają być skierowane. Miłość nie istnieje, to tylko takie złudzenie, że chcemy z  kimś być, że pragniemy oddychać powietrzem drugiej persony.
- Co powiedziałaś?
- Kocham cię – powtarza - kocham cię kocham cię, kocham kocham kocham - recytuje Ona.
Pieprzona mantra, myśli On.
- Już dawno chciałam ci to powiedzieć, wyznać jak na spowiedzi, lecz nie byłam pewna jak zareagujesz, co poczniesz – opowiada - tylko się bałam. Bo ja nieśmiała jestem, bo ja boję się uczuć.
Uczuć, ponownie w myślach toczy bój, jakich kurwa uczuć? Ich nie ma, zginęły wraz z nastaniem tej nocy. Nie powstaną, umarły, zdechły, padły, suki je rozszarpały.
- A ty? A ty co do mnie czujesz?
On uśmiecha się. Zagubione ciało, zagubione myśli.
- Musze iść do ubikacji, więc jak wrócę to porozmawiamy - odpowiada.
Wstaje, nagi zmierza do łazienki. Romantyczna chwila przerwana wyjściem za potrzebą. Potrzebą życia.
Wraca, kładzie się koło niej. Odprężony.
- Ja, nie wiem jak wygląda miłość. Nie widziałem jej, nie słyszałem. Czytałem kiedyś, lecz to tylko litery.
- Ale, ale ty masz żonę i dziecko? Nie kochasz ich?
- Nie - odrzekł bez zastanowienia - jakbym kochał to bym z tobą nie znajdował się tu. W łożu leżąc po udanym seksie. Nie zdradzałbym córki, tylko siedział przy jej łóżku i czytał bajki, patrzył jak zasypia, oddala się do krainy snów.
Łzy w oczach. Ona rozumie. Popełniła błąd. On nie posiada uczuć, tylko trwa. Pierdolona maszyna.
- Czyli… - próbuje mówić Ona, milczy.
Siada na łóżku, nie pragnie leżeć koło czegoś, pragnie kogoś. Pociąga nosem, dwa razy.
- Nie kochasz…
Chwyta poduszkę w swe dłonie. Szybkim ruchem odwraca się ku niemu, przyciskając ją do twarzy, pozbawiając go tlenu.
- Nie kochasz! – krzyczy - nie kochasz, nie kochasz, nie kochasz!
On próbuje się bronić, walczyć o choćby jeden łyk szczęścia, zwanym powietrzem. Walczy i przegrywa. Umiera, odchodzi. Cała nadzieja zawodzi.
- Nie kochasz, nie kochał, nie pokocha…
Ona płacze. Pragnie.
On leży. Serce zepsute zepsuło się na wieczność.

Czasami tak bywa, że psujemy zepsuty świat. Czasami tak bywa, że druga osoba pragnie nas. Kocha cicho, uniżenie. Kocha, a my nie wierzymy...
 ...choćbyśmy tej miłości pragnęli. Lepiej zabić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz