Nie ma go. On nie istnieje.
Wisi na jednym haku razem z innymi. Maszyny. Nie ludzie. Skóra biała. Lśnią. Oczy otwarte. Puste. Niedostępne. Czekają, aż ktoś przyjdzie i natchnie ich życiem. Pełni nadziei. Może dzisiaj ktoś wejdzie do magazynu, wypełnionego pojemnikami blaszanych stworzeń, o delikatnej zewnętrznej powierzchni. Czas biegnie nieubłaganie. Nie odczuwają go. Nie wiedzą czym jest, lecz pamiętają, iż ma on nad ludźmi władzę. Oznacza ich kres. Zabija. Jest niemiłosierny, bezlitosny. Śmierć w jasnym płaszczu, z klepsydrą trzymaną w ręce. Przychodzi, zabiera, znika. Nie pyta o pozwolenie. Zgody ludzi nie potrzebuje, sam doskonale wie, kiedy zakończyć poszczególny bieg.
Czekają. Słyszą każde słowo. Wdech i wydech. Westchnienie. Krok. Ruch. Widzą każdy poruszający się cień. Osobę, stworzenie. Nie potrafią poruszyć źrenicami, przez co wpatrują się w niewidzialny punkt znajdujący się tuż przed nimi. W pustkę i czerń.
Nie potrafią się poruszyć. Odezwać. Myśleć. Pozostaje im tylko i wyłącznie oczekiwanie, na stworzenie łaskawe. Na pana bądź panią, jacy ich natchną. Nadadzą sens. Pozwolą żyć. Cieszyć się. Biegać, śpiewać. Chodzić, tańczyć. Skakać. Nauczą okazywać uczucia, otworzą ich przed światem na otaczające piękno. Nie ukryją prawdy.
Tylko dlaczego oczekiwanie musi być aż tak długie. Bolesne. Nieatrakcyjne. Nie jednokrotnie przez nie wiara umiera. Pogrzeb urządza nadzieja, która następnie popełnia samobójstwo, wieszając się na najbliższej gałęzi, tworząc przed tym sznur ze świeżo zerwanej trawy, porastającej łąkę. Wisi. Wiatr kołysze ją we wszystkie strony. Nie przeszkadza jej to. Aktualnie nic nie budzi jej niepokoju, zdziwienia. Zmartwienia nie potrzebnie wylęgającego się ze świata, aby ją zaatakować swymi troskami…
…słychać skrzypienie otwierających się drzwi. Kroki. Idą dwie postacie. Mężczyzna, właściciel fabryki. Sztucznych ludzi. Prowadzi, za nim podąża Ona. Rozgląda się. Spokojnie podziwia, zbliżające się z każdą sekundą białe postacie. W kilku tuzinach sztucznych żyć, nadzieja zrywa się z zielonych sznurów. Odżywa. Wiara powstaje z grobu. Zmartwychwstała. Oddycha. Pragnie życia. Kochanka. Miłostki, choćby najmniejszej. Szalonej. Jedynej, niepowtarzalnej.
Ona staje naprzeciw niego. On spogląda na okolice jej brzucha. Pragnie ujrzeć twarz, lecz nie może. Bark możliwości poruszenia. Próbuje siłą woli podnieść głowę, kilka milimetrów przynajmniej. Próba zakończona niepowodzeniem.
- Ile kosztuje, ten? – pokazuje na niego palcem.
- Noo będzie z jakieś dwa tysiące ziaren. – odpowiada zachrypłym głosem.
Myśli. Bada go dokładnie wzrokiem. Dotyka…
…On czuje łaskotanie. Pierwszy raz w całym swym istnieniu jest mu dane poczuć przyjemność. Już wie, uzależnił się.
- Dobrze, zgadzam się. – kiwa głową.
Mężczyzna wyciąga ze swej kieszeni małe pudełeczko. Błękitne. Drewniane. Otwiera go. W środku znajdują się małe blaszane kulki. Purpurowe. Połyskują.
- Proszę wybrać jedną kulkę, uchwycić w dłonie, zamknąć oczy, przyłożyć ją do czoła, na ułamek chwili, a następnie… – dotknął jego powierzchni w okolicach serca, przycisnął, otwierając mały schowek, w którym znajduje się miejsce na małą kulkę - … włożyć ją w to oto miejsce. – wyrecytował formułkę.
Ona zaczęła wykonywać po klei czynności, tak jak zostały jej przedstawione za pomocą słów. W momencie, gdy mały przedmiot dotknął jej czoła poczuła, że coś z niej ulatuje. Wypływa. Przenosi się w inne miejsce. Nie odczuwała braku, raczej miała pewność, iż właśnie w tej chwili zrobiła coś pięknego. Podzieliła się cząstką siebie. Oddała komuś kawałek własnej duszy, aby ten ktoś zawsze przy niej pozostał. Włożyła kulkę na swe docelowe miejsce. Zamknęła schowek.
On poczuł przypływ energii. Emocij. Hak go już nie trzymał. Stał na własnych nogach. Ruszał całym ciałem. Po raz pierwszy miał okazję ujrzeć jej twarz. Blond włosy. Uśmiech. Kwiaty porastające jej źrenice.
- Witaj – rzekł niezdarnie – Jestem R.C.2.2. Od dziś należę do Pani.
Uśmiechnęła się.
Ruszyli w drogę. Ona i On, maszyna stworzona przez człowieka w celu zapełnienia pustki. Stworzenia radości. Chwili równej wieczności.
Nigdy jej nie opuścił, nie potrafił odejść. Wszczepiła mu potrzebę, uzależniła go od siebie. Uzależnili się. Nałogowcy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz