On obserwuje ją. Kocha, nie kocha, kocha, nie kocha… Obserwuje. Delektuje się widokiem, upaja jej głosem, zaciąga zapachem. Taki narkotyk. Zabójczy, śmiercionośny. Uzależnienie powstało. Nie wyzbędzie się go. Musi, musi, musi. Zginie bez choćby jednego ułamka chwili, pustego dnia, gdy nie będzie mógł ujrzeć, zobaczyć ją. Chyba kocha.
Ona nic nie wie, nie podejrzewa. Żyje. Oddycha. Wśród znajomych przebywa. Rozmawia, uśmiecha, kokietuje przez przypadek. Przypadki chodzą po ludziach, hipnotyzują, dostarczają niesamowitych chwil i zabijają. Ona nic nie wie, że ktoś z boku stoi, obserwuje, serce na łańcuch trzyma i zazdrość czuje.
Ona nie wie. Błogosławieństwo.
Ona ma chłopaka, może obdarzyła go emociją i teraz tylko czeka. On czeka. Tylko czy śmierć nie przyjdzie wcześniej?
Przychodzi mężczyzna jej życia. Przytulają się, całują, szepczą czułe słówka.
On zazdrosny. Patrzy, spogląda. Nie wytrzymuje. Odchodzi.
Kocham, kocham, kocham, myśli, łzy wycierając szlochającej duszy. Nie tak to miało być, nie tak to miało wyglądać. Nie tak pragnąłem żyć. Chciałem istnieć, cieszyć się i trwać. Kochać i szaleć, i trwać.
Idzie On, ciemną ulicą. Nie zna celu. Nie planuje. Nie pragnie go. Na cóż nam cel, skoro nie mamy z kim podążać do niego. Nie warto zadręczać się myślami, planami. Zabić. Zniszczyć.
Zatrzymał się. Stoi na torach kolejowych. Na około pola, trawy. Brak ludzi. Cisza. Samotność.
- Kim jestem? – mówi, wypowiada słowa – Człowiekiem? Stworem o pustej wewnętrznej przestrzeni, nie potrafiącym znaleźć szczęścia? Dlaczego kocham? Dlaczego czuje zazdrość? Zżera mnie. Zabija, każe walczyć. Ja… nie potrafię. Nie umiem zepsuć szczęścia innym. Pozbawić go ich. Oni coś czują. Istniej więź między nimi. Krótkotrwała lub nie, lecz coś istnieje. Nie chcę mieszać się. Jestem tylko zazdrosny. Tylko zakochany. Tylko, aż żałosny. Ludzie by się śmiali, drwili, wytykali palcami. On kocha. On zazdrosny. O kogo? O nią. O tą co posiada mężczyznę. Nieziemskie uczucie. Zazdrość…
Słychać pociąg, Nadjeżdża. Pędzi, prostu ku niemu.
- Pragnę śmierci? – pyta duszy, ciała, serca, krwi. Pyta. – Pragnę? Potrzebuję jej? Zabawi mnie? Czy aby na pewno śmiercią jest wypisane me zbawienie?
Maszyna zbliża się. Za sekund kilka za późno będzie na …
… życie.
Stoi dwa metry od pędzącego pociągu. Obserwuje. Żałuje.
Nie mam nawet odwagi na śmierć, na skończenie z życiem, myśli. Poczekam na kolejny. Szybszy, piękniejszy. Jeździec zniszczenia. Gromowładny. Bezlitosny. Czeka dwadzieścia minut. Odchodzi.
- Może jutro.
Spuszcza głowę w dół. Obserwuje świat deptany. Deptany jak on sam. Zniszczony przez stopy tych, którzy nie dostrzegają piękna.
- Dlaczego ja jestem zazdrosny? Dlaczego kocham? Dlaczego pragnę?
Ponownie znajduje się na ulicy. Domy otaczają go. Krok za krokiem. Myśli. Czuje serce, jak bije, wykrzykuje prośby o ujrzenie jej.
Nie, powtarza wewnątrz siebie. Koniec. Stop. Ona ma życie, ja mam… życie…
Jedzie samochód. Jeden, drugi, trzeci. Czwarty pędzi. On go obserwuje. Taki biały, mercedes. Za szybo jedzie. Zjeżdża na przeciwny pas, wyprzedza. Najpierw trzecią maszynę jadącą tuż przed nim, drugą i…
…wypada z trasy. Kierowca traci panowanie nad maszyną. Potworem w metalowej zbroi. On patrzy jak zbliża się Śmierć na białym rumaku.
- Boże…
Umiera, leżąc w kałuży krwi, jaka ucieka. Uwalnia duszę. Uśmiecha się. Ludzie gromadzą się nad nim. Krzyki, wrzaski. Zamęt. Burdel.
- Ty skurwysynie, zabiłeś człowieka! – krzyczy starszy mężczyzna.
- Dzwońcie po pogotowie, On umiera! – krzyczy kobieta.
Cała ulica zapełniła się ludźmi. Nikogo nie było. Wszyscy pojawili się. Wszyscy Ci których nie znał. Jest i Ona. Wraz z mężczyzną stoją z boku. Obserwują. Gapią się.
- Zazdrosny. Kocham ci…e…
Serce stanęło. Nie wytrzymało. Pękło.
Zazdrościmy. Żałujemy, wstydzimy się uczuć. Oszukujemy się. Wierzymy w zniszczone.
Tylko dlaczego do cholery milczymy? Przepuszczamy chwilę?
Dlaczego?
Ja ci odpowiem. Strach i głupota, a później tylko zazdrościmy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz